Rozdział 34

Kto może być obieżyświatem

Posłanie przez Jezusa uczniów w misji głoszenia Jego nauki nie oznaczało ustanowienie wydzielonej od innych ludzi grupy kapłańskiej. Wygląda na to, że Jego naturalną wolą było głoszenie Jego nauk, tak jak On to robił, czyli bez organizacyjnych struktur. Jego orędzie miało być jak fala, która rozchodzi się po powierzchni wody. Ci, którzy nieśli Jego naukę o miłości, powinni dojść do wszystkich miejsc świata, do wszystkich krajów. Mieli być obieżyświatami.

Zatem stworzenie jakiejś formy kasty, czyli zawodu kapłańskiego, było jak najdalsze od koncepcji Jezusa. Widział, co robili z Nim i z Jego zwolennikami kapłani Jego czasów. Wiedział również, że tradycja kasty kapłańskiej pochodzi z najdawniejszych, pogańskich czasów, w których pojawiali się plemienni czarownicy, szamani, uzdrowiciele i najróżniejsi przywódcy duchowi. Na pewno tego nie chciał. Chciał, aby tak jak On Jego posłańcy docierali do domostw ludzi, przekazywali im naukę o miłości i znajdowali tych, którzy jako misjonarze przekażą ją dalej.

Wydaje się to bardzo proste. Wystarczy robić to, co robił Jezus Chrystus. Duchowni, zamiast siedzieć wygodnie w luksusowych budynkach parafialnych lub w pałacach biskupich, powinni wybrać się w świat do ludzi. Zatem następcy Jezusa nie mieli pozostawać w zbudowanych dla siebie synagogach, kościołach czy świątyniach, do których schodziliby się ludzie, by wyświęceni kapłani nimi rządzili. Nie powinno tak być, żeby to ludzie w bojaźni o swą przeszłość przybywali karnie do świątyni, w której kapłan pokazuje się im w pięknych szatach. Wydaje się obecnie, że wiele wyznań opartych na nauce Jezusa zabrnęło w swoich obyczajach tak daleko od Jego nauk, że trudno sobie dziś wyobrazić ich zachowanie naśladujące proste życie i czyny swego założyciela.

Dlatego powinno być zupełnie inaczej. Jeśli kapłan chciałby mieć coś wspólnego z Chrystusem, to powinien wybrać się w świat, tak jak On to robił i nauczać ludzi tego, czego On nauczał. Zamiast skupiać się tylko na przygotowaniach do Sądu Ostatecznego, który mógłby niespodziewanie nadejść, prawdziwi uczniowie Jezusa powinni w każdym pokoleniu wypracowywać warunki do przyjęcia Syna Bożego, chodząc od domu do domu. Przez wieki mogłoby to uczynić ze społeczeństw bliskich sobie ludzi i pomóc powracającemu Synowi Bożemu zakończyć złe panowanie Szatana na Ziemi.

Pewnie każdy duchowny może zostać obieżyświatem. Wystarczy, że zostawi swój komfortowy budynek parafialny, miękkie łoże lub zrezygnuje z eleganckiej limuzyny. Szczególnie biskupi, jako hierarchowie, zwani też książętami kościoła, powinni to zrobić w pierwszej kolejności. To właśnie oni powinni pilnować się, aby nie być „kajfaszami” i „annaszami” naszych czasów, najbardziej odległymi od koncepcji zbawienia głoszonego przez Jezusa Chrystusa.

Warto zrozumieć, że prośba Jezusa, aby ludzie przyjęli Jego naukę i stali się jej głosicielami w formie obieżyświatów, była skierowana do każdego z nas. Najpewniej pragnieniem Jezusa było dotarcie do wszystkich ludzi, choć wiedział, że dokona się to stopniowo. Dość dobrze zrozumiał Go Paweł z Tarsu – pierwszy obieżyświat, który zrozumiał, o co chodziło Jezusowi. To właśnie do niego, choć nie był apostołem, dotarły najskuteczniej rady Jezusa, w jaki sposób Go naśladować. Warto wziąć z Niego przykład.

Misja obieżyświata w świecie pod panowaniem Szatana jest chyba najtrudniejszym zadaniem misyjnym, jakie nożna sobie wyobrazić. Skoro za takie działanie w przypadku Jezusa przyszło Mu zapłacić Swoim życiem, to chyba nie muszę tłumaczyć wagi tej misji. Tak jak Jezus każdy obieżyświat musi działać w zagrożeniu ze strony Szatana. Może obieżyświatom nie zagrozi osobiście sam Szatan, gdyż ma on do takiej brudnej roboty wielu ludzi. Wśród nich jest dość dużo „judaszy”, „annaszy” czy „kajfaszy”, którzy mogą się starać „dopaść” obieżyświatów. Dlatego twierdzę, że jest to nie tylko trudna misja, ale obarczona również niebezpieczeństwem utraty życia. Skądinąd nie jest to żadna nowość. Przecież w erze nowożytnej zostało zamordowanych tysiące misjonarzy, z których tylko część ogłoszono świętymi. Właśnie tacy jak oni mogą być obieżyświatami. Ich praca na pewno przyczyni się sprawie przygotowań ludzkości na pojawienie się Syna Bożego.

Ciężko przychodzi mi powiedzieć, ale jeśli któryś z obieżyświatów poniesie śmierć na swojej misyjnej drodze, to pójdzie w ślady Jezusa Chrystusa. Pomimo osobistej tragedii dozna głębokiej więzi i solidarności z naszym Odkupicielem i na pewno spotka Go w raju w świecie duchowym. Z tego wszystkiego, co tu napisałem można zrozumieć, że obieżyświat to najlepszy przyjaciel Jezusa. Warto, aby wiedział o tym każdy, kto mówi, że kocha Jezusa i że chciałby Mu pomóc w zbawieniu świata.