Rozdział 10

Człowiek - istota wieczna

Analizując dzieje ludzkiej cywilizacji, można dojść do wniosku, że człowiek jest szczególnym bytem, innym niż wszystkie inne w przyrodzie. Oczywiście, nie jest zwierzęciem. Dlatego opisuję człowieka jako wieczny byt, który przez pierwszy, stosunkowo krótki okres życia stanowi jedność połączonych osób: fizycznej i duchowej. Po swej fizycznej śmierci przechodzi jako osoba duchowa do wiecznego życia w świecie duchowym, zwanym sferą poza czasem i przestrzenią.

Essenceizm wykazuje, że osoba duchowa człowieka wyłania się z Bytu Pierwoistnego, tak jak noworodek wyłania się z łona matki. Jej narodzenie nie jest wynikiem zapłodnienia, jak to zachodzi w przypadku fizycznego poczęcia. Ma ono swój początek w Sercu Boga, gdy w organizmie ludzkim zadziała pochodzące od Niego prawo o właściwym wniknięciu męskiego plemnika do komórki jajowej kobiety. Decyzja o zapłodnieniu pochodzi od człowieka, ale pociąga za sobą „wymuszone” uczestnictwo Stwórcy w tworzeniu się nowego życia ludzkiego. Wszystko wskazuje na to, że nowa osoba duchowa jest kształtowana z Boskiej Energii. Oczywiście jej powstawanie nie jest związane z żadnym procesem upływania czasu, gdyż świat duchowy funkcjonuje poza czasem i przestrzenią. Stanowi ono za każdym razem unikalny akt stwórczy Bytu Pierwoistnego. Powstaje zatem nowy wieczny byt, w który zostaje wszczepiona forma duchowości pochodząca z Jego Osobowości. Stwórca przekazuje jej jakby część Samego Siebie w postaci Swojej Inteligencji, Woli i Miłości, które są zintegrowane jakby w „kawałku” Jego Serca. Będzie to zatem dziecko zarówno rodziców, jak i Jego. Osobowe atrybuty dla poszczególnego człowieka dopełniają się w momencie, gdy Stwórca podejmie decyzję, aby w formie zaczątku osoby duchowej tchnąć z Siebie życie w rodzącą się osóbkę fizyczną. Następuje to w chwili, gdy zakończy się wielomiesięczny okres jej rozwoju w łonie matki. Takie ucieleśnienie się atrybutów od Stwórcy można przyjąć za właściwy początek Boskiego ojcostwa wobec poszczególnej jednostki ludzkiej.

Mam przed oczami taki obraz: z łona matki rodzi się człowiek – nowa osoba fizyczna. Równocześnie na ten obraz nakłada się inny: wyłanianie się niewidzialnej osoby duchowej pochodzącej od Stwórcy. Łączy się ona z tą już widzialną dla naszych zmysłów. Taki jest początek każdego z nas, bytu wiecznie istniejącego od momentu narodzin. Idziemy dalej przez życie, osiągamy stan, gdy nasze ciało fizyczne jest już stare i zbędne. Wtedy osoba duchowa opuszcza cielesną powłokę, pozostawiając ją w świecie fizycznym. Od tego momentu stajemy się niewidzialnym bytem żyjącym wiecznie jako właściwy człowiek. Zostaliśmy więc zrodzeni z Bytu Pierwoistnego, który z tego powodu powinien być nazywany Ojcem Niebieskim.

Osoba fizyczna to nasze ciało fizyczne obdarzone instynktem życia, czyli czymś na kształt instynktu u zwierząt. Jednak w przypadku człowieka nie jest to typowy instynkt, choć funkcjonują w nim odruchy warunkowe i bezwarunkowe. W przypadku zwierząt ich wewnętrzny zmysł można nazwać duszą zwierzęcą. Z kolei ludzkim ciałem rządzi wewnętrzna natura kierująca, którą wypada nazwać duszą fizyczną. W takim razie osoba fizyczna to byt fizyczny podobny do bytu zwierzęcego, ale reprezentujący najwyższe stadium rozwoju. Tak jak w przypadku zwierząt, osoba fizyczna jest związana z otaczającą nas przyrodą i podlega prawom w niej obowiązującym. Jak wszystkie byty fizyczne, w określonym czasie musi ona umrzeć. Różnica między osobą fizyczną człowieka a nawet najbardziej rozwiniętym przedstawicielem świata zwierzęcego polega na odmiennym sensie ich istnienia. Można to opisać prostym twierdzeniem. Sensem życia zwierzęcia jest służenie osobie fizycznej człowieka, a sensem istnienia osoby fizycznej jest służenie osobie duchowej.

Patrząc na człowieka, widzimy tylko osobę fizyczną, a nie widzimy tkwiącej w niej osoby duchowej. Jest tak, ponieważ nie jesteśmy w stanie zobaczyć energii. Staramy się ją zlokalizować, ale najczęściej jesteśmy skazani jedynie na zaakceptowanie skutków jej działania. Ten życiowy „budulec”, wywodzący się z Energii Pierwszej Przyczyny, towarzyszy nam w życiu fizycznym jako ta „widzialna energia”, przekształcona w materię. Równocześnie istnieje też w nas ta „niewidzialna”, wypełniająca świat duchowy, pochodząca również z tego samego źródła. Dotyczy to zarówno naszej osoby fizycznej, jak i duchowej. Z całą pewnością osoba fizyczna jest większym „konsumentem” praenergii od Boga niż duchowa, gdyż jest materialna. Faktem jest, że Byt Pierwoistny zaangażował w świat fizyczny olbrzymią ilość praenergii. Pokazuje to wyraźnie równanie podane przez Einsteina (E=mc˛), w którym prędkość światła podniesiona do drugiej potęgi jest współczynnikiem ilościowym obrazującym, jaki ogrom energii jest potrzebny do utworzenia materii. Trzeba otwarcie powiedzieć, że tylko Stwórca to potrafi.

Osoba fizyczna korzysta z przekształconej energii w materię, co trwa od zapłodnienia w łonie matki do momentu jej śmierci. Jak podkreślałem poprzednio, jest ona ogromnym „użytkownikiem” praenergii, choć w ograniczonym czasie. Dzięki temu jest widzialna i może spełnić swoją krótką misję doprowadzenia osoby duchowej do dojrzałości. Ta duchowa jest też „użytkownikiem” praenergii, choć o dużo mniejszym natężeniu, ale za to w zdecydowanie dłuższym czasie, czyli przez całą wieczność. Obie są zatem miejscem jej koncentracji i użytkowania, tylko że w różnej skali i w różnym czasie.

Trwała koncentracja praenergii, która została użyta przez Stwórcę do ukształtowania naszej osoby duchowej, jest przeznaczona tylko do życia poza czasem i przestrzenią. Nie ma potrzeby, aby nasza osoba duchowa była widzialna w świecie fizycznym, ponieważ na czas swego wzrastania do pełnej dojrzałości zostaje ulokowana w widzialnej osobie fizycznej. Tylko w pierwszej, fizycznej fazie życia przeznaczonej do rozwoju człowieka musi ona współgrać harmonijnie z praenergią przekształconą w ciało fizyczne. Potem opuszcza obumarłe ciało fizyczne i dalej kontynuuje życie już jako niewidzialna dla naszych oczu. Poza wyjątkowymi sytuacjami ta skoncentrowana energia, z której jest utworzona, nie zostaje już nigdy przekształcona w materię.

Oczywiście w wyjątkowych sytuacjach osoba duchowa może być wyczuwalna w naszym fizycznym świecie, a nawet stać się widzialna dla naszych oczu. Nazywam to „ufizycznieniem się” (począwszy od tego miejsca, nie będę już używał cudzysłowu). Jest kilka form takiego ufizycznienia się. Zacznę od najmniejszej ingerencji duchowej w naszą fizyczną rzeczywistość. Jeżeli ktoś pozostaje w silnym duchowym pobudzeniu, to może wyczuć w swoim otoczeniu koncentrację energii wynikającą z obecności takiej osoby, a nawet rozpoznać ją bez jej wizualizacji. Tak się dzieje przy równoczesnym użyciu wyobraźni i zmysłów duchowych obu stron zaangażowanych w to zjawisko. Wówczas można nawet porozumieć się z taką niewidzialną osobą, to znaczy dowiedzieć się, czego ona od nas chce. Dokonuje się tego, na przykład używając telepatii lub pozostając samemu w hipnozie. Wówczas taka osoba duchowa może zrozumieć, co chcemy jej przekazać. Przy trochę większej koncentracji energii następuje „fizyczne” jej uformowanie, czyli „ubranie” jej w widzialną formę, gdyż koncentracja jej energii duchowej jest już wystarczająca, aby nie przepuszczać promieni światła. Taka osoba duchowa wygląda jak cień albo mgiełka. Tak objawiają się tak zwane duchy, które widziały pewne osoby. Wyglądają one jak zwiewna postać. Bazuję tu na pewnych świadectwach i wspomnieniach ludzi, którzy coś takiego przeżyli, ale nie mam możliwości tego zweryfikować. Trochę inaczej wygląda większa koncentracja energii duchowej. Wtedy osoba duchowa wygląda jak fizyczna postać i może wykonywać różne czynności. Na przykład aniołowie przybierali postać fizyczną, przekazywali pewne informacje, wykonywali różne prace i zachowywali się podobnie jak ludzie. Z Biblii wiemy, że pewien anioł walczył z Jakubem, archanioł Gabriel rozmawiał z Marią, a jeszcze inny wyłamał kraty w więzieniu, gdzie przebywał św. Piotr. Nie była to jednak zwykła materializacja ani wizualizacja. To zjawisko najlepiej określa wspomniany już przedtem termin: ufizycznianie się, który opisuje czynność pojawienia się na krótko postaci duchowej w świecie fizycznym. Nie jest to może określenie związane z typowymi zjawiskami w naszym świecie, ale oddaje sens opisywanego zjawiska. Czasami potrzebna jest jeszcze inna osoba zwana medium. Dodaje ona do tej przemiany swoją wolę i energię, której ogromna ilość musi być użyta nawet przy krótkim ufizycznieniu się. Do tego wszystkiego trzeba zauważyć, że osoba ze świata niewidzialnego musi chcieć być widziana, gdyż do ufizycznienia się potrzebna jest jej wola mobilizująca energię duchową. Maksymalne działanie tego zjawiska pokazał sam Jezus Chrystus. Po Swoim zmartwychwstaniu był w pełni widzialny, mówił, poruszał się i wykonywał różne czynności jak zwykły człowiek. Wiele razy, gdy tylko tego chciał, pojawiał się wśród Swoich uczniów, korzystając z faktu, że i oni byli „energetycznie” przygotowani i zaangażowani w Jego obecność.

Podsumowując powyższe, trzeba jasno stwierdzić, że celem Stwórcy było dać życie wieczne Swoim dzieciom w formie osoby duchowej. Nie stworzył bowiem człowieka po to, aby umierał. Śmierć ciała fizycznego od początku była przewidziana przez Niego. Człowiek, który osiąga doskonałość osobistą jako osoba duchowa jest szczytowym dziełem Stwórcy, w pełni dokończonym i ustabilizowanym na wieczność. Odzwierciedla on w maksymalny sposób przymioty Boga. Nie ma potrzeby wyobrażać sobie kogoś jeszcze wspanialszego i doskonalszego. Stwórca bowiem włożył w Swoje dzieło wszystko, co miał najlepszego.